3/05/2016

Tanzania i Kenia - 2016 - Tsavo West



   To już ostatni Park, który odwiedzimy podczas tegorocznej wyprawy do Tanzanii i Kenii. Tsavo West...chcę zobaczyć "czerwone" słonie :)))


Jedziemy już w busikach...Land Cruiser to to nie jest... :(




   W oddali widać Wzgórza Chyulu, słynne Zielone Wzgórza Afryki Hemingwaya, które pisarz tak kochał i które zainspirowały go do napisania „Śniegów Kilimandżaro”. Jest to bardzo młody Park, który jest rozszerzeniem Narodowego Parku Zachodniego Tsavo. Został on otwarty
w styczniu 1983 roku, żeby ochronić teren odgrywający ważną rolę w zaopatrywaniu w wodę wraz
z jego unikalnym środowiskiem naturalnym.
   Wzgórza "Chyulu" są wulkanicznym łańcuchem górskim zbudowanym z mieszaniny wulkanicznych stożków i jałowych nacieków lawy, z których najbardziej interesujący jest "Shetani", oznaczający "diabła" w języku suahili.











   Byliśmy tam może pół godzinki...szkoda. Bardzo chętnie pochodziłabym sobie wśród tych zielonych wzgórz, podobno można tam pooglądać piękne jaskinie. Tym razem jednak wzgórza mogliśmy podziwiać tylko i wyłącznie z pewnej odległości.

   Kierując się w głąb Tsavo zachodniego zatrzymujemy się jeszcze w Mzima Springs.


    W Mzima Springs, na północy parku - woda, która przesączyła się ze Wzgórz Chyulu wytryska spod fałd lawy i tworzy kilka nieskazitelnie czystych stawów. Po Parku chodzi się wytyczonymi dróżkami. Trzeba uważać na dość liczne małpy., szczególnie na pawiany.













    Na jeziorku wybudowano "domek" częściowo zanurzony w wodzie. Można z niego obserwować ryby, hipcie czy krokodyle.











    Po spacerku wsiadamy do busików i jedziemy już w stronę Lodge w Tsavo





    Pojawiają się pierwsze słonie - nie są jednak czerwone...raczej lekko rudawe ;)








    I dojeżdżamy do Ngulia Safari Lodge. Jak wszystkie poprzednie miejscówki - Hotel położony idealnie z przepięknym widokiem na Tsavo. 
    Na tym zdjęciu już widać nasz hotel.





    Taki widok miałam z pokoju.










    Na te słonie można było się gapić i gapić godzinami... ;) Oczko wodne znajdowało się tuż obok tarasu restauracji i słonie naprawdę tam dopisywały :) W nocy przyszła tam hiena, przyfrunęła sowa...można pooglądać sobie różne zwierzęta. To miejsce mogłam też obserwować bezpośrednio z pokoju.
    Przeszłam się z aparatem po terenie hotelu, doszłam do miejsca gdzie jest basen...basen jest, ale pusty :))) Wody w nim nie było :) Za to z tego miejsca można było podziwiać Tsavo z góry :)







    Przy basenie wygrzewały się jaszczurki




   Na terenie hotelu mieszka też dosyć sporo góralek przylądkowych



   Niedaleko oczka wodnego ustawione jest rusztowanie, na którym codziennie obsługa hotelu wiesza kawałek mięsa dla lamparta. W 90% przychodzi... ;)


   Posiedzieliśmy wieczorkiem na tarasie, pooglądaliśmy słonie no i oczywiście czekaliśmy niecierpliwie na lamparta. Nawet do wc nie wychodziłam bo może akurat w tym czasie przyjdzie... ;)



    A rusztowanie pozostawało puste...


   Siedzieliśmy chyba do ok. północy...lampart nie przyszedł. Rano zerknęłam czy ta namiastka mięsa jeszcze wisi - była tam, ale przyciągała tylko ptaki.


    Niestety - koty nas olały podczas tego afrykańskiego wyjazdu, a może to ja już mam spaczone podejście to zwierząt...i chcę więcej...i więcej...?
   Rano spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w kierunku Mombasy. Oczywiście przejeżdżaliśmy przez teren Parku Tsavo. Ostatni rzut oka na rusztowanie przygotowane dla lamparta i w drogę.


    Słoneczko już wschodzi...








   Jedziemy dalej


    I nagle przez drogę przebiegł nam lampart! Pewnie teraz dopiero zgłodniał i szedł na śniadanko ;) Schował się w trawach - widać, że jeszcze jest młody.



    Postaliśmy chwilę na drodze aż lampart całkowicie zaszył się w trawie.




    Nasz kierowca zauważył tuż przy drodze kameleona


    Co jakiś czas widzimy malutkiego dik dika.



    I antylopy


    Po drodze możemy też podziwiać okazałe baobaby




    I wielkie termitiery



    I niestety...kończy się już nasza przygoda z safari po Parkach Kenii i Tanzanii. Pozostał nam jeszcze wypoczynek w Hotelu na wybrzeżu Kenii.


    Tak sobie myślę jak podsumować ten czas...czas miniony, absolutnie cudowny, magiczny, pachnący, zakurzony, słoneczny, deszczowy... tak właśnie jest - wywołuje we mnie te wszystkie wspomnienia i emocje. Mimo, że przecież widzieliśmy dużo, krajobrazy zmieniały się, każdy Park był inny, zwierzęta też dopisały....ale...no właśnie, zostaje to "ale". Chciałam więcej, chciałam...nie wiem czego chciałam ;) chyba czegoś innego, czegoś zaskakującego, a takich sytuacji nie mieliśmy /może poza Masajami ;)/ Byłam rozczarowana, a teraz, nawet kiedy piszę tą relację uśmiecham się pod nosem. Tęsknię :)))

4 komentarze:

  1. Cztery słonie, zielone słonie,
    każdy kokardkę ma na ogonie,
    Ten pyzaty, ten smarkaty,
    Kochają się jak wariaty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :))))) Czemu jeszcze Ciebie tam nie było - co???

      Usuń

Copyright © 2017 Wojaże Słowików