7/11/2019

Mierz siły na zamiary...czyli jak to z tym Pilskiem naprawdę było :))

    Nie pierwszy raz pojechałam w Beskidy - w końcu to są "górki" dla mnie, niewysokie, trasy spacerowe, są schroniska gdzie można odpocząć...BZDURA!!! Beskidy to nie "górki", to jednak góry - trzeba mieć do nich podziw, szacunek, ale przede wszystkim dystans...ja tym razem te moje ukochane Beskidy zbagatelizowałam :(( ale po kolei...



    Marzyło mi się Pilsko :) i to marzyło od dawna. Góra fajna, widoki nieziemskie, ale trochę wysoko. Hmm...jeździ przecież kolejka z Korbielowa, co prawda nie na sam szczyt, ale od Hali Miziowej to już niedaleko...zaczęło się knucie! :) Szykował się świetny, babski wypad, ale samo Pilsko to było za mało, zrezygnowałyśmy z kolejki, damy radę dojść na własnych nogach :)) Trasa ustalona:

   Wg mapy trasa miała liczyć troszkę ponad 16 km. Dam radę :)) Szłam już ponad 20 km i nie padłam. Tylko te przewyższenia...zaćmiło mnie!
Szlakiem najpiękniejszych beskidzkich hal szłam już w zeszłym roku i bardzo dobrze wspominałam tą trasę, tym razem dołożymy jeszcze kawałek i będzie ok :) Prześpimy się w Schronisku na Hali Miziowej i w niedzielę wejdziemy na Pilsko. Jakie to było błędne myślenie...tak jak napisałam na początku - zbagatelizowałam tą trasę, źle się przygotowałam. Nie można sobie tłumaczyć: dołożę jeszcze kawałek i będzie ok, ale póki co - wyruszmy.

    Po noclegu w świetnym i sprawdzonym Kamratowie w Wiśle /opisywałam to miejsce we wcześniejszych postach/, w sobotę rano ruszyłyśmy do Żabnicy.
Najważniejsze jest odpowiednie nastawienie! :))


    Na pierwszą Halę Boraczą szło mi się ciężko - było gorąco, to moje pierwsze wędrowanie w tym roku, no ale jakoś doczłapałam się :))
W Schronisku obowiązkowe jagodzianki i podziwianie widoków.



    Po odpoczynku ruszyłyśmy dalej, obowiązkowa wizyta w przydrożnej chatce.



    I kolejny przystanek na Hali Redykalnej


   Całą tą trasę opisywałam wcześniej więc teraz szybciutko przez nią przejdziemy.

   W drodze na Halę Lipowską




   Na Hali Lipowskiej obiad czyli pierogi z maślanką :)) Rysiankę minęłyśmy bokiem i podreptałyśmy w stronę Hali Miziowej - tam czekał nas nocleg w Schronisku.


   Byłam zmęczona...bardzo zmęczona, a przed nami 7 km wędrówki. Z górki, pod górkę...nadchodził mój kryzys. Widoki były przepiękne, ale jak człowiek jest zmęczony to nie w głowie mu podziwianie. Mijałyśmy cudowne łąki, pełne nieznanych mi roślin gdzie pod pretekstem zrobienia kilku zdjęć, mogłam chwilę odpocząć.






    No i stało się -  kryzys był tak potężny, że rozważałam wezwanie pomocy :(( To nie tak, że paniusia z miasta wybrała się w klapkach na trasę, chociaż... Najgorsza była bezradność i niemoc. Nie byłam w stanie pokonać następnych kilkuset metrów, a co dopiero ostatnich 2km. Tętno dochodziło mi do 120, nogi parzyły - po prostu horror! Jak mogłam tak nieodpowiedzialnie zaplanować tą trasę?! Mijali nas ludzie, którzy truchcikiem wbiegali na Pilsko i po jakimś czasie, również truchcikiem wracali na Rysiankę. A ja? Żal mi było siebie, żal za głupotę! Rozpoczęła się narada...przyjaciółki powyciągały wszystkie cięższe rzeczy z mojego plecaka i przepakowały je do swoich. Ja odpoczęłam i powolutku, powolutku człapałam dalej.
Na tą górę musiałyśmy wejść - to Palenica.


    Roślinność zaczęła się zmieniać, było bardziej zielono i bardziej wilgotno





Mijając Munczolik, Halę Cudzichową, i Palenicę, zbliżałyśmy się do Hali Miziowej



Słońce było już coraz niżej


    W końcu jest! Schronisko na Hali Miziowej


    Na ten widok dostałam chyba skrzydeł ;)) Przy zameldowaniu opowiedziałam pani o ciężkich chwilach na szlaku - potwierdziła, że takie przypadki się zdarzają i mogłam wezwać pomoc. Obok schroniska swoją placówkę mają ratownicy GOPR i mogliby po mnie przyjechać quadem. Hmm...spaliłabym się chyba ze wstydu, ale w tamtym momencie... Nie chcę już do tego wracać, jest mi po prostu wstyd, że tak nieodpowiedzialnie to wszystko zaplanowałam. Sama trasa nie jest jakaś katorżnicza, ale zależy dla kogo - dla mnie w tym dniu taka była.

   Warunki w schronisku uważam za bardzo dobre. Miałyśmy zarezerwowany pokój 4 osobowy z łazienką - za jedną dobę koszt to 160zł. Czysto, schludnie, łazienka ok.

   Po nocnym odpoczynku pora wyruszyć w drogę powrotną, ale co z Pilskiem? Moja decyzja jest ostateczna - tym razem nie dam rady. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie i dwie koleżanki decydują się na wspinaczkę. Ja z przyjaciółką wracamy. Powolutku...na żaden sprint nie ma szans :))




   Do Rysianki wracamy tą samą drogą, doganiają nas dziewczyny po zdobyciu Pilska i dopiero przy schronisku schodzimy do Żabnicy zielonym szlakiem.

   Tak wyglądał mój weekend w Beskidach - dużo się działo ;) Czy poszłabym tą trasą jeszcze raz? - nie. Niektórzy będą się uśmiechać pod nosem, ale dla mnie te ponad 1000m przewyższeń to stanowczo za dużo. Czy żałuję tej wyprawy? Absolutnie nie! To nowe doświadczenie, mnóstwo zabawy, nauki i potwierdzenia, że na przyjaciół zawsze można liczyć :))

 Na koniec krótkie podsumowanie



2 komentarze:

Copyright © 2017 Wojaże Słowików