8/17/2019

Czeska i Saska Szwajcaria - sierpień 2019

 „Pragnę Cię, miły czytelniku, zapoznać z krainą, w której potężne olbrzymy skalne sterczą ponad koronami jodeł, a pokryte kwiatami łąki otaczają szumiące potoki…. Tysiące ścieżek przeplata tajemnicze, gęste lasy. Spokojne miejsca zapraszają wędrowców do przyjemnego odpoczynku. Długie parowy pokrywają poduszki z mchów i fioletowe dywany z wrzosów, drzewa tworzą przepiękne baldachimy, a wysokie wachlarze paproci rzucają przyjemny cień”. - tak oto R. M. Rilke wspominał swoją wizytę w Jetřichovicach w roku 1892.


   Kiedyś zobaczyłam zdjęcie Pawła Uchorczaka, które mnie zachwyciło. Takich zdjęć jest oczywiście więcej, ale to jest w/g mnie szczególne.


    Zapytałam Pawła gdzie to zdjęcie zostało zrobione. Zainspirowany obrazem Caspara Davida Friedricha, Paweł wybrał się do Saskiej Szwajcarii gdzie starał się zrobić zdjęcie na wzór sławnego obrazu „Wędrowiec nad morzem mgły”. Czy mu się udało? Oceńcie sami :)


    Piękna kraina pokazana najpierw na obrazie, potem na zdjęciu Pawła i tak niedaleko mnie...dlaczego jeszcze tam nie dotarłam?! W końcu mi się to udało :) Kolejne warsztaty foto z Pawłem Uchorczakiem.


    Można się w tym wszystkim pogubić...Saska, Czeska i dlaczego Szwajcaria? Ja moje poznawanie tego miejsca zaczęłam od strony czeskiej, w której mieliśmy zarezerwowane noclegi. Miejscowość Kunratice to dobra baza wypadowa do poznawania czeskiej i saskiej części. Pensjonatów jest tam sporo, ale trzeba z dużym wyprzedzeniem rezerwować miejsca.

    Park Narodowy Czeska Szwajcaria leży przy granicy z Niemcami, która oddziela jednocześnie drugą jego część – Szwajcarię Saksońską. Przed milionami lat znajdowało się tu morze. Po jego ustąpieniu pozostał wyjątkowy krajobraz. Chociaż obszar ten jest najniżej położonym miejscem w Czechach, przypomina góry. Znajdziemy tu wysokie piaskowcowe ściany i wieże, bramy skalne, wąwozy i góry. Szlaków do wędrówek jest tutaj bardzo dużo i każdy może wybrać odpowiedni dla siebie.

    Na pierwszy zachód słońca wybraliśmy się na Heilige Stiege. Minęliśmy Hrensko w Czechach i już z niemieckiej miejscowości Schmilka rozpoczęliśmy naszą wędrówkę żółtym szlakiem. Wszystkie szlaki, którymi poruszaliśmy się mają tylko po kilka km długości czyli niedużo, ale przewyższenia robią swoje ;) Ta trasa pierwszego wieczoru dla mnie była najtrudniejsza - może dlatego, że była pierwsza, że byłam zmęczona po podróży...nie wiem. Przewyższeń było prawie 500m i były tam schody...tam wszędzie są schody!!! A wiecie jak ja schody uwielbiam... ;))

    Widoki z góry nieziemskie!!! Warto było się męczyć :)) Osoby z lękiem wysokości mogą mieć problemy :)

    No i muszę Wam o czymś napisać, przed czymś przestrzec. Przed każdą sesją sprawdzajcie swoje aparaty!!! Chodzi mi o jakość zdjęć. Napisałam to wcześniej na fb - wyobraźcie sobie sytuację...zapisujesz się na warsztaty foto, opłacasz je, w końcu jedziesz, wypruwasz sobie flaki i pokonujesz własne słabości żeby dotrzeć w różne, fajne miejsca. Warun dopisuje, cieszysz się jak małe dziecko...po czym skonany człowieczek siada do komputera z nadzieją, że za chwilę ujrzy jedno ze zdjęć swoich marzeń i nagle zonk! Wszystkie zdjęcia są w jpg i to najsłabszej jakości! Jakim cudem?! Ano przypadkowo jakoś się tak włączyło...MASAKRA! Wszystkie zdjęcia do wyrzucenia!!! Żeby jednak pokazać Wam to miejsce, poprosiłam o zdjęcia innych. Nie jest to kradzież, zdjęcia publikuję po uzyskaniu zgody.


    Już po zachodzie słońca byliśmy świadkami przepięknych kolorów na niebie.


    Widząc na żywo taki zachód i mając swoje zdjęcia, które lądują w koszu...łzy popłynęły :((
To samo /niestety/ miało miejsce następnego dnia podczas wschodu słońca, o jakości zapisywanych zdjęć zorientowałam się dopiero około południa. No cóż...człowiek ciągle się uczy.

   Na kolejną sesję wybraliśmy miejsce kultowe w Saskiej Szwajcarii, a mianowicie Bastei. Turystów przyciągają tam widoki na kurort Rathen, Łabę i jej lewy brzeg. Wśród charakterystycznych punktów, które możemy zobaczyć z mostu znajdują się Twierdza Königstein, zespoły skalne Lilienstein oraz Pfaffenstein. W ciągu dnia to miejsce przyciąga tłumy, ale my zaparkowaliśmy samochód na prawie pustym parkingu jeszcze po ciemku i zupełnie samotnie przeszliśmy na punkt widokowy, z którego najlepiej widać most. Po chwili jednak amatorów zdjęć pustego jeszcze mostu było więcej.

   Wkleję ostatnie zapożyczone zdjęcie, reszta już będzie moja.


   Tego dnia nie byłam jeszcze świadoma jakości zapisywanych moich zdjęć no i...wybaczcie, że zdjęcia są jakie są - starałam się z nich wyciągnąć ile się da :)

   Budzi się dzień.


   Po chwili słońce już pięknie oświetla skały



    Most jest połączony z wieloma innymi punktami widokowymi, możemy m.in spojrzeć na wąwóz Martertelle i dolinę Wehlgrund.





    Czeska strona też ma swoje miejsce "must see" - to Brama Pravčicka. To największy skalny łuk w Europie. Skalny most u podstawy ma rozpiętość 27 m, wysokość otworu wynosi 16 m, a szerokość 7-8 m, minimalna grubość mostu to 3 m, szczytowa płyta bramy leży 21 m ponad jej podstawą.
 
    Czeski historyk i popularyzator turystyki, prof. Josef Vítězslav Šimák, tak pisał na przełomie wieków o bramie i jej otoczeniu: "Od dołu po szczyt jednolita ściana, warstwa na warstwie leży. Na górze, na wysokości oszałamiającej, wielka płyta, gdzie filar lekko nakłada się na filar, niezachwiana i niewzruszona, zamykająca cud Europy Środkowej. Wężowymi zakrętami ścieżka wije się po wąwozie w górę, krzaki i balustrady na obrzeżach dają bezpieczeństwo. Skała jest goła i łysa, tylko pod sklepieniem chwieją się sosny pochylone od naporu wiatru. Na górę dojdziecie bezpieczną ścieżką i schodkami. A tam? Przy majestatycznej granicy kłębią się przed widzem głębokie doły i sto pagórków oraz szczytów od Łaby w kierunku północy" 
    Pierwsi turyści, jak już wspomniano, przybywali tu często konno lub w lektykach, My musimy użyć własnych nóg :)










   Pora na odpoczynek. Pogoda nam się troszkę popsuła i można było ten czas wykorzystać na naukę obróbki zdjęć. Poza tym zakwasy dawały nam już popalić ;))

   Przyszła pora na wędrówkę szlakiem, który mi się najbardziej podobał! :) Wychodzimy z Ostrau na zachód słońca na Skały Schrammsteine. Szlak jest bardzo różnorodny. Wędrówkę zaczynamy od przejścia przez bardzo stary, gęsty las. Z jednaj strony las, z drugiej skały, które w wielu miejscach pokryte były mchem. Było tam niezwykle klimatycznie! :)










    Pojawiają się schodki





Wchodząc po tych schodkach wychodzimy na leśną drogę, ale ten las jest już inny, taki bardziej zwyczajny :))


    Dochodzimy do miejsca, w którym droga pnie się ostro do góry po metalowych schodach i drabinkach -EXTRA! :))







    Uff! Można odpocząć :)


    Do szczytu mamy jeszcze ostatnie podejście i kilka schodków




    Słyszymy muzykę...kiedy ich zobaczyłam uśmiech pojawił mi się na buźce ;)) On grał na gitarze, ona śpiewała :) Nie mogłam się oprzeć...


   Jesteśmy na szczycie. Nazwa „Schramm”steine wywodzi się od najczęstszego rodzaju zranień, jakich doznają turyści i mieszkańcy tego terenu – zadrapań...nie dziwię się wcale, o zranienie czy zadrapanie tu nie trudno.





    W końcu je widzimy najwyższe kulminacje Schrammsteine: Hohe Torstein (425 m n.p.m.) leżący na końcu zwartego grzbietu, a wcześniej Mittlerer Torstein i Vordere Torstein (358 m n.p.m.).


    Musimy jeszcze przejść na najbardziej wysunięty punkt widokowy


    Macie lęk wysokości? Przyznam się, że moje kolana były baaardzo miękkie ;)) Aż się skurczyłam trochę :))


    Byliśmy świadkami wspinaczki trójki młodych ludzi


   Paweł też troszkę wspinaczki próbował :))


    Słońce zaczęło zachodzić, spektakl się zaczął :)





    Tą samą drogą, po drabinkach, schodkach wróciliśmy do samochodów. Oczywiście bez czołówek byłoby ciężko.

    Na ostatni wschód słońca wybraliśmy Kleiner Winterberg - ze względu na długo leżący śnieg na szczycie nazywają ją Zimową Górą.
    2.30 pobudka, 40 km samochodem i po ciemku, z czołówkami pniemy się w górę :) Szlak jest łatwy, ale wiadomo...ciągle pod górę no i te schody...
Paweł, jak zwykle niczym kozica :))











Po skończonej, ostatniej sesji wracamy do samochodu. Mogę zobaczyć jak wyglądała nasza trasa.






   I na tym zakończyła się moja przygoda z Czeską i Saską Szwajcarią. Polecam Wam Wszystkim to miejsce gdyż przede wszystkim nie jest daleko, jest jeszcze w "miarę dzikie" - może poza Bastei i Bramą Pravčicką i oferuje mnóstwo przepięknych widoków! :)
   Paweł jak zwykle stanął na wysokości zadania, dbał o najsłabszych /czyli o mnie/ ;) Wszystko było ok - było śmiesznie, wesoło, a kolejna dawka wiedzy została w głowie /choćby to, żeby ZAWSZE sprawdzać jakość zapisywanych zdjęć/. Polecam Wszystkim :))






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Wojaże Słowików