10/13/2018

Jesienna feeria barw w Ojcowskim Parku Narodowym - październik 2018

   W tym roku nie tylko lato nas rozpieszczało, teraz trwa jesień, która jest wyjątkowa! Minęła połowa października, a wokół nas na tle niebieskiego nieba rozgrywa się finałowa feeria jesiennych barw. Chyba bardziej kolorowo już być nie może! :)



    Tego cudownego dnia wybrałam się do Ojcowskiego Parku Narodowego. Jak tam jest pięknie! Moim celem nie było żadne szczegółowe zwiedzanie, chciałam pospacerować i nacieszyć oczy tymi bajecznymi kolorami.


    Samochód zostawiamy na parkingu tuż przed drogą prowadzącą do ruin Zamku w Ojcowie.



    I na początek wielkie buuu... - zamek jest w remoncie! Najpierw trzeba zapłacić 4 zł, a potem okazuje się, że nie można iść dalej. 4 zł to nie majątek, ale chodzi o zasady - tak się nie robi!
Widok za to mamy malinowy!



    No i się zaczęło... już na ekranie aparatu widziałam, że na zdjęciach jest istne szaleństwo! Jakieś takie za kolorowe to wszystko, żółcie, pomarańcze i czerwienie aż raziły! Po powrocie, na ekranie komputera było jeszcze gorzej - przecież nikt mi nie uwierzy, że te kolory takie nasycone były! A były!!! Żeby się jednak "spokojniej" te obrazy oglądało, większość kolorów stonowałam. Środek dnia, bardzo ostre słońce wysoko na niebie - nie mogło być inaczej ;)

    Skoro ze zwiedzania nici, był czas na spacer po parku




    Z zamku, którego nie udało nam się zwiedzić idziemy spacerkiem pooglądać skałki w Dolinie Prądnika :))





    W okolicach Ojcowa jest bardzo dużo jaskiń, najsłynniejsza to Jaskinia Łokietka oraz Jaskinia Ciemna. Po drodze mijaliśmy obie, ale czasu na wspinanie się do nich nie było, wystarczyło nam go jedynie na spacer.


    Dochodzimy do słynnej Krakowskiej Bramy, której zamknięcie /wg legendy/ zapowie koniec świata.


    Takich ciekawych miejsc w Parku jest więcej. Igła Deotymy to iglica nazwana na cześć Jadwigi Łuszczewskiej, piszącej pod pseudonimem Deotyma. Pisarka ponoć zamieszkiwała pobliską willę „Pod Koroną”, gdzie w otoczeniu ojcowskiej przyrody czerpała natchnienie dla swojej twórczości literackiej. Obok iglicy, te skały za domkiem to Skały Panieńskie. Na tym zdjęciu widać też niezwykle rzadkie brzozy ojcowskie.


    Wracając w stronę ruin zamku, zrobiliśmy sobie przerwę na obiad. Przy stawach rybnych można się skusić na pstrąga



    Po obiadku kierujemy się w stronę samochodu







    Samochodem podjechaliśmy kawałek do Kaplicy na Wodzie. Dawno, dawno temu car Mikołaj II zabronił budować obiektów sakralnych na ziemi, a ponieważ ludzie chcieli mieć jakiś kościółek to zbudowali kaplicę na betonowych podporach na wodzie. Sprytni byli :))



    Kawałek dalej podziwiamy Maczugę Herkulesa. Na jej szczycie znajduje się krzyż, upamiętniający jej pierwsze zdobycie w roku 1933.


    Za maczugą leży zamek w Pieskowej Skale, który wzniósł Kazimierz Wielki jako jedno z ogniw słynnego Szlaku Orlich Gniazd.












    Legenda opowiada, że w baszcie zamku, zwanej niegdyś basztą Dorotki, głodową śmierć poniosła jedna z córek Tęczyńskich. Kochająca lutnistę dziewczyna została siłą wydana za starego Zaprzańca, pana na zamku w Dolinie Prądnika. W grodzie zjawił się jednak kochanek, przebrany w zakonny habit i wybawił swoją ukochaną. Niestety zbiegów pojmali pachołkowie Zaprzańca. Lutnista zginął na stokach góry włóczony końmi, a Dorotkę wepchnięto do baszty zamkowej, gdzie miała znaleźć śmierć głodową. Na ratunek przyszedł jej jednak ukochany piesek. Wiedziony instynktem wspinał się na skałę, na której sterczała baszta, i przynosił swojej pani rzucane dla niego odpadki jadła, chroniąc tym samym Dorotkę od śmierci głodowej. Pamięć o wiernej psinie przetrwała do dziś jako nazwa skały.





    Po obejrzeniu zamkowych ogrodów, wróciliśmy do domu. To był cudowny, kolorowy dzień, ale jak zwykle za krótki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Wojaże Słowików