Żal mi było opuszczać bajkowe okolice Gällivare, ale przygoda wzywa więc wyruszamy dalej na północ.
W Jukkasjärvi można podejrzeć jak kiedyś żył ten naród, jak się ubierał i co jadł. Można oczywiście przebywać w bezpośredniej bliskości reniferów i nakarmić je. Są mniejsze niż myślałam :)) Wstęp kosztuje 105zł.
Idziemy do reniferków :)) Każdy z nas dostaje torbę z paszą /to chyba jakaś odmiana mchu/, ale dopóki nie wyciąga się jedzenia, renifery nie są zainteresowane i można spokojnie robić zdjęcia. Z chwilą kiedy sięgnie się do torby, renifery dostają amoku :)) Uprzedzali nas, żeby się nie bać, renifer może popchnąć, może troszkę podskoczyć...hehe, ja wolałam je mijać bokiem :))
Na terenie farmy jest bardzo klimatyczna restauracja Sápmi. Można tam spróbować tradycyjnego jedzenia lapońskiego.
Na miejscu można też kupić pamiątki. Podobały mi się rękawice, ale na złotówki wychodziło ok. 300zł...troszkę drogo.
Tuż obok zagrody stoi niewielki kościółek, w którym ołtarz również nawiązuje do kultury Saamów.
Fajne jest to miejsce, ale jak dla mnie 2 godz. wystarczą ;)) Zmarznięci /i to bardzo/ wsiadamy do naszego busika i gnamy do Abisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz