Powoli kończy się moja przygoda w Szwedzkiej Laponii, wracamy już do Gällivare, ale po drodze zahaczamy jeszcze o słynny IceHotel. Być w tej okolicy, a nie zobaczyć tego cuda... to niemożliwe :)
Zaczynamy od recepcji
Można kupić bilet na zwiedzanie /bez obowiązku spania/, który mnie kosztował 120zł. Dostaje się naklejkę na ubranie i można wchodzić.
Przechodzimy przez jakby dziedziniec, z którego są dwa wejścia do lodowych pomieszczeń.
Przepraszam za jakość zdjęć, pierwszy raz je robiłam w takich warunkach i przyznam - nie było to łatwe.
Główna sala, to kaplica. To tutaj ślub brał Michał Wiśniewski z Mandaryną ;)
W czasie naszego pobytu, jedna para brała udział w sesji foto.
Wejście do każdego korytarza zdobią drzwi obite skórami reniferów
No i przechodzimy do jednego z korytarzy
Pokoje znajdują się po obu stronach korytarza. Temperatura wynosi od ok. -5 do -8C. Jest naprawdę zimno! Każdy z pokoi hotelowych wykańczany jest przeważnie przez innego artystę co powoduje, że zawsze różnią się one między sobą. Naprawdę jest w czym wybierać!
Jedynymi rzeczami w pokojach, które nie są wykonane z lodu są skóry na łóżkach i poduszki :)) Jeśli znajdzie się ochotnik do spania w takich warunkach - otrzymuje gruby śpiwór i może spać. Łazienki są w części ogrzewanej. Niech nikogo nie zmyli lodowa łazienka czy choćby szlafrok :))
Wystrój we wnętrzach jest bardzo różny, od romantico do wręcz kosmicznego. Odcienie lodu też są różne /oczywiście przyczynia się do tego odpowiednie oświetlenie/:)
Niektóre pokoje zdobią lodowe rzeźby
W niektórych pokojach słychać nastrojową muzykę. Odwiedzamy jeszcze bar. Ma ktoś ochotę na lodowego drinka? ;)
Drinki są prawdziwe, kieliszki oczywiście z lodu.
Tak właśnie wygląda ten hotel :) Każdy pokój jest inny i nie ma sensu wklejać takiej ilości zdjęć.
Po nacieszeniu oczu i w baśniowym nastroju idziemy jeszcze na ślizgawkę :))
Hehe...można na chwilę zapomnieć ile ma się lat :))
Pora wracać do domku. Kolejną noc spędziliśmy w Gällivare, w znajomym już pensjonacie. Następnego dnia wracaliśmy do Lulei. Pogoda na zakończenie wyjazdu niesamowita! Z każdą godziną robiło się coraz cieplej.
A wieczorem niebo przybrało niesamowite kolory!
Aż w końcu dosłownie zapłonęło! Nie koloryzowałam tego nieba! a zdjęcie zrobiłam komórką.
Laponia zrobiła nam taki prezent na koniec :))
W Lulei wybraliśmy się na kolację do restauracji. Jak fajnie móc sobie posiedzieć w gronie znajomych, bez maseczek, przy pysznym jedzonku :))
Rano wylecieliśmy z Lulei do Sztokholmu, potem pociąg na prom i kilkanaście godzin na morzu :))
Jestem już w domu i mam co wspominać. To była niesamowita przygoda! Nigdy nie przypuszczałam, że zimowe klimaty mnie zachwycą - pierwszy raz zaskoczyła mnie Norwegia, teraz Laponia. Nie nie...palemek i lazurków się nie wyrzeknę, ale w każdym klimacie można znaleźć dobre i złe strony.
I jak zwykle bardzo dziękuję moim znajomym, dzięki którym było tak fajnie! Buziaki dla Was i dziękuję :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz