Pobudka! Jest 5 rano!!! Uwielbiam to :) pod warunkiem oczywiście, że akcja dzieje się w Afryce :))) W każdym innym miejscu otwarcie oczu o tej porze to zbrodnia! A tam spać to grzech - szkoda czasu :) Szybkie śniadanie, seria zdjęć /w poprzednim poście/ i wyruszamy w stronę Serengeti.
Na zachętę oczywiście niewielki skrót :)
Wiem, że droga będzie długa, odległości między Parkami są spore. Najpierw jedziemy drogą asfaltową /znowu pada!/ zatrzymujemy się na stacji benzynowej, potem już wjeżdżamy w drogi szutrowe.
Żeby dojechać do Serengeti, musimy wjechać na teren obszaru chronionego Ngorongoro.
Kierowcy kupują bilety i załatwiają różne formalności, a my możemy napić się pysznej kawki z expresu, kupić pamiątki lub obejrzeć sobie makietę całego Obszaru Chronionego.
Napisałam o Ngorongoro, że jest Obszarem Chronionym bo między nim, a Parkiem Narodowym jest różnica. Przede wszystkim dla Masajów. Na terenie Parków Narodowych nie można mieszkać, nie można wypasać bydła /tylko i wyłącznie na obrzeżach/ - na obszarze chronionym można :) I tam,
w tym miejscu Masajów jest naprawdę bardzo dużo :)
Na dno krateru wjedziemy za dwa dni, teraz pojedziemy wzdłuż jego krawędzi do Serengeti. Jest zielono, teren pagórkowaty, po deszczu nie ma śladu, świeci słonko - jest pięknie! :)
Wkleję w tym miejscu ogólne informacje o Serengeti, skopiowane z oficjalnej strony - wydaje mi się, że akurat te informacje mogą się komuś przydać :)
Serengeti to jeden z najsłynniejszych parków na świecie. Znajduje się w północnej Tanzanii i jest drugim co do wielkości (po Selous) parkiem tego kraju. Jeśli chodzi o przyrodę, to najlepszy park
w północnej Tanzanii. Krajobraz oraz fauna i flora są tu bardzo zróżnicowane. Południe jest zdominowane przez ogromne równiny z krótkimi trawami, centralne partie przez sawanny z akacjami
i przylegającymi do nich gęsto porosłymi lasem sawannami które ciągną się na północ i krajobraz zmienia się w bardziej pofalowany. Zachodnie Serengeti to mieszanina obszarów leśnych, trawiastych równin i moczarów otoczonych wzgórzami. W wielu miejscach znajdują się tu kopje, samotne góry które są ulubionymi miejscami dla wielu zwierząt a wśród nich dużych kotów.
Szacuje się, że w Serengeti zamieszkuje 3000 lwów, 300 gepardów i 250 lampartów. A także 7500 cętkowanych hien, drugiego największego w Afryce mięsożercy.
Na północy Serengeti graniczy z kenijskim Masai Mara. Między tymi parkami odbywa się wieczna Wielka Migracja olbrzymich stad antylop gnu i zebr. W Serengeti stada te można zobaczyć zazwyczaj od grudnia do czerwca.
Walory Serengeti sprawiają, że jest bardzo częstym celem safari w północnej Tanzanii. Bardzo bogata i zróżnicowana fauna i flora, mnóstwo ptactwa i krajobraz oferują niezapomniane widoki typowej sawanny. Serengeti jest najbardziej oddalonym parkiem północnej Tanzanii i niektóre prowadzące tu drogi mogą być w złym stanie, wyboiste, pełne kolein i kurzu. Jeśli komuś nie odpowiada podróż takimi drogami, może przylecieć tu małym samolotem z Arushy. Podróż trwa tylko około godziny.
Park Serengeti jest otoczony przez kilka innych obszarów ochronnych które stanowią strefę ochronną względem otaczających go obszarów wiejskich. To między innymi Ngorongoro Conservation Area od południowego wschodu, Maswa Game Reserve od południa, Singita Grumeti Reserves od północnego zachodu i Ikorongo Game Reserve również od północnego zachodu.
Centralna część Serengeti to Seronera Valley uważana za najlepsze miejsce parku do obserwacji zwierząt. Seronera to strefa przejściowa między otwartą trawiastą sawanną na południu i gęściej porośniętą drzewami i krzewami sawanną na północy. Rzeka Seronera to stałe źródło pitnej wody, nigdy nie wysycha i jest następnym środowiskiem dla ptaków, ssaków i gadów, na przykład hipopotamow i krokodyli. Do rzeki ściągają stada antylop gnu i bawołów, słonie i zebry. Rano
i wieczorem na drzewach wzdłuż rzeki możemy regularnie oglądać marabuty, bociany, sępy oraz bieliki afrykańskie.
Południowa połowa Seronery to głównie typowa sawanna, z odkrytymi obszarami trawiastymi, spłaszczonymi akacjami, skrawkami lasów i łożyskami rzek. Teren jest usłany samotnymi górami, popularnymi miejscami dużych kotów, lwów, lampartów i gepardów. Północna połowa to
w większości krzaczaste obszary leśne ciągnące się w kierunku północnym.
Zauważamy w okolicy coraz więcej wiosek, coraz więcej stad bydła.
Jeśli mówimy, piszemy o plemionach w Kenii czy Tanzanii to zawsze mamy na myśli Masajów - może nie zawsze, ale najczęściej. Tymczasem na terenie Kenii żyje 42, a w Tanzanii 120 różnych plemion. Jednak samych Masajów w Kenii jest zdecydowanie więcej, to właśnie oni wzbudzają nasze zainteresowanie. Dlaczego? Myślę, że dlatego że wyróżnia ich wrodzona godność i duma. Te cechy sprawiły, że do dzisiaj zachowali silne poczucie odrębności kulturowej i etnicznej. Przez wiele lat byli zupełnie nieczuli na pokusy, jakie oferowała biała cywilizacja. Teraz to już się zmienia - Masaj z komórką przy uchu...zgrzyta? Trochę ;)
cyt: "...Jest taka scena w filmie „Pożegnanie z Afryką”: strudzona uciążliwą podróżą karawana zatrzymuje się, widząc zbliżających się masajskich wojowników. Z niewyraźnej początkowo plamy wyłaniają się postacie odziane w bordowe, krótkie tuniki i strojne czapy sporządzone z lwich grzyw. Twarze i ciała pomalowane czerwoną ochrą zmieszaną ze zwierzęcym tłuszczem lśnią w słońcu.
Gdy wojownicy zrównują się z karawaną, przebiegają w zwartym szyku tuż obok, nie zwolniwszy ani na moment, nie obdarzywszy najmniejszym spojrzeniem oczekujących na spotkanie. Przebiegają pogrążeni we własnych myślach. Widoczne początkowo na twarzach podróżnych napięcie i niepokój zamieniają się w osłupienie. Po chwili Masajowie są znowu niewielkim znikającym punktem na bezkresnych równinach sawanny..."
Ta zapadająca w pamięci scena, do dziś dobrze oddaje ducha wzajemnych relacji pomiędzy Masajami a białymi. Dla nich zawsze będziemy "Muzungu" :)
O Masajach popiszę jeszcze w późniejszych postach bo udało mi się ich troszkę lepiej poznać ;)
My tymczasem w dalszym ciągu kierujemy się w stronę Serengeti.
Co jakiś czas widzimy charakterystyczne, okrągłe wioski.
Wikłacz
Krajobraz zaczyna się powolutku zmieniać, robi się coraz bardziej sucho, widzimy coraz mniej drzew. Zazwyczaj wiekszość odwiedzających park wjeżdża tu od południowego wschodu, przyjeżdżając z Ngorongoro - tak jak my. Widać tutaj olbrzymie równiny z krótką trawą od których park wziął swoją nazwę /w języku Masajów siringet to niekończące się równiny/.
Natrafiamy na ucztujące sępy.
Wiecie to mnie tak zachwyca w takiej formie zwiedzania, poszukiwania jak safari? Bo przypomina to emocjonującą grę, nigdy nie wiemy jakie zwierzęta uda nam się dostrzec i jakich scen będziemy świadkami :)
Potem natknęliśmy się na dwie wypoczywające hieny. Wyglądają na całkiem miłe, puchate zwierzątka, tylko mocno zarysowana szczęka przypomina o tym, że jest to nie tylko padlinożerca ale też drapieżnik, który potrafi upolować gazelę i zebrę a jego mocne szczeki przegryzają najtwardsze kości, nawet słoniowe. Hieny cętkowane żyją w stadach, gdzie dominującą rolę odgrywają samice i to one walczą o pozycję w hierarchii. Polują też całym stadem, goniąc ofiarę tak długo, aż ta padnie z wycieńczenia. Często w nocy daleko roznosi się ich niesamowite wycie. Kolejność pożywiania się jest ściśle związana z hierarchią w stadzie: najpierw je samica – matka stada, potem inne samice i ich dzieci, a na końcu samce.
I przestrzeń, która powala! Pofałdowana sawanna, samotne drzewa - ikony Afryki, krajobraz niby ciągle taki sam, a nie chce się oderwać wzroku :)
I tutaj miał miejsce zgrzyt... kolega rzucił kilka okruszków ptaszkom żeby nakręcić je z bliska. Od razu podszedł wściekły strażnik i zaczął litanię, że nie wolno karmić dzikich zwierząt /ptaszków też/ i należy się kara - 50 euro! Po dość nerwowej dyskusji, że przepraszamy bardzo, że młody nie wiedział, że w podróży poślubnej...pomogło tylko tyle, że euro zamienił na dolary - trzeba zapłacić i już! Interweniował nasz kierowca - niestety, nasz kolega stał się biedniejszy o 50$. I jeszcze jedna uwaga - za wstępy i ewentualne kary trzeba płacić kartą, nie wolno gotówką. Gdyby kolega nie miał środków na karcie, nie zostałby wypuszczony z tego miejsca - proste.
Karmienie ptaszków zostało uwiecznione ;)
Błyszczak rudobrzuchy
Pora ruszać dalej, kara zapłacona więc jedziemy w komplecie :)
W tej okolicy sawanna była pokryta różnymi drzewami /ale niezbyt gęstymi/. Dodatkowo pojawiły się różne sadzawki, więc miejscami powstawały jakby oazy. Widać też było coraz więcej skałek...podobno to te "lwie" skałki :)))
Na skałkach nie widzieliśmy żadnych lwów, ale za to przy bajorku w końcu...są!!! Całe dwie sztuki! Ale takie coś nie za bardzo...wychudzone jakieś, chore chyba :(
Co ona ma na uszach?
Nie mogłam się na nie napatrzeć ;)
Kraska lilopierśna
Co chwilę spotykaliśmy samce ze swoimi haremami
Minęliśmy pas startowy, na którym lądują szczęśliwcy, dla których zbyt długa jazda po wybojach jest za bardzo uciążliwa.
Jedziemy dalej
Zostawiamy słoniową rodzinkę i ruszamy dalej.
Po zdjęciach widać, że słonko jest już coraz niżej
No i na dzisiaj koniec naszego game drive. Dojechaliśmy do Lobo Wildlife Lodge.
To był baaardzo długi dzień. Jak nazwa hotelu wskazuje - jesteśmy w rejonie LOBO, który wziął swoją nazwę od granitowych wzgórz Lobo Hills w północnym Serengeti, około 80 km na północ od Seronery w kierunku Masai Mara. Lobo to tereny trawiaste, wzgórza, rzeki i tereny leśne. Szczyt sezonu tutaj, jeśli chodzi o migrację, to listopad i grudzień. Inne, nie migrujące zwierzęta możemy zobaczyć tu przez cały rok (słonie, bawoły, antylopy i koty). Lobo jest mniej odwiedzane przez turystów i czasem trudno tu kogoś spotkać podczas safari. Rzeczywiście - nie widzieliśmy tam innych samochodów.
Może troszkę opiszę hotel. Pisałam w poprzednim poście, że wszystkie lodge w czasie naszego safari były super! Wszystkie bez wyjątku...i wszystkie też były położone w cudownych miejscach z niesamowitymi widokami. W tym spaliśmy dwie noce i wreszcie mogliśmy troszkę odpocząć. Nie żeby mi się nie podobało na game drivach, ale nie czarujmy się - długi lot, mnóstwo godzin w samochodach, minimalna ilość snu robi swoje :) Następnego dnia od obiadu mieliśmy "wolne" ;) Wypoczywaliśmy więc przy basenie rozkoszując się niesamowitymi widokami :))))
Zdjęcia, które teraz wstawię są z dwóch dni
Ciągle się tam gubiłam ;) Korytarze, korytarzyki... :))) Każde drzwi wyglądały podobnie
Było mnóstwo miejsc, w których można było odpocząć i powspominać dany dzień
Na terenie Lodgy mieszkały góralki - było ich tam bardzo dużo
Po to było nam właśnie potrzebne wolne popołudnie...na regenerację sił :) Poniższe zdjęcia zostały zrobione właśnie z tego miejsca
Jest tam jeszcze jedno fajne miejsce - punkt widokowy i uwierzcie mi...można tam siedzieć...i siedzieć...i prawie odlecieć ;)
Wspinamy się po schodkach
Słońce jest coraz niżej...i niżej...
Ładnie, prawda?
Kolejnego dnia pobudka jak zwykle wcześnie, tym razem o 5.30. Zwierzęta już są aktywne...jeszcze będąc w łóżku słyszałam ryk lwa :)))
Nie musimy pakować bagaży, wrócimy tu jeszcze na jedną noc. Postanowiliśmy, że pojedziemy na jednego dłuższego game driva, wrócimy ok. 14 na obiad no i potem basenik czyli luz :)
Słonko już wstaje
Na pierwszy rzut idą bawoły - niesłychanie fotogeniczne ;)
Na bawole przysiadły dwa bąkojady czerwonodziobe :)
Zwróćcie uwagę na wysokie trawy - to końcówka pory suchej, ale przez anomalie pogodowe trawa była zadziwiająco wysoka. W niektórych miejscach słonia można było zobaczyć od połowy w górę. A co z mniejszymi zwierzętami? Jak dostrzec igłę w stogu siana?
Po raz kolejny zaskakuje nas zdolność wypatrywania zwierząt Wilsona...on ma chyba lornetki w oczach ;) Ten kotek, nie dość, że ukryty w trawie - był naprawdę bardzo daleko
Jedziemy dalej, a głowy chodzą nam na wszystkie strony...
Objeżdżaliśmy wszystkie okoliczne skałek w poszukiwaniu lwów, ale nie znaleźliśmy ich.
Nagle droga się kończy, znika...Wilson odważnie wysiadł z samochodu sprawdzić czy uda nam się przejechać...hmm..nie wiem czy to dobry pomysł ;)
Poskakaliśmy troszkę po wertepach i wróciliśmy na jakąś dróżkę :)
Naokoło było pełno zwierząt
Zauważyliśmy też samotnego hipcia
A na gałązce bawolik białogłowy spożywał śniadanko ;)
Jedziemy dalej
Nagle Wilson pokazuje nam po prawej stronie geparda. Gdzie??? Nic nie widać! No jak to gdzie...w trawie siedzi. Czy ja mam oczy inne niż on? W oddali widać było maleńką, ciemną kropkę - dostrzec ją było sztuką, a jeszcze rozpoznać w niej geparda... Zdjęcie zostało zrobione na baaardzo dużym zoomie
Potem inni mówili - widzieliśmy geparda! Hmm...ja tam nic nie widziałam ;)
Widziałam natomiast jeszcze jednego ptaszka
Dojechaliśmy do miejsca postojowego. Można rozprostować nogi, skorzystać z toalety.
A to skąd się wzięło na drzewie? Czyżby lampart to zrobił?
Wracamy, wszyscy jesteśmy już głodni. Po drodze oczywiście ciągle widzimy zwierzęta, ale nie ma sensu wstawiać nieskończonej ilości zdjęć bo nigdy tej relacji nie skończę ;) Zwierzęta i tak powtarzają się, ale my przecież czekamy na te koty, które jak do tej pory nie były dla nas łaskawe :) Po drodze kolejny sekretarz
Przy drodze uciekał sprintem żółwik ;)
Antylopa Eland
Opuszczamy już Serengeti i udajemy się w stronę Ngorongoro. Krajobraz znowu się zmienia, trawy są coraz niższe, gzy już nie są tak dokuczliwe ;) Nagle po prawej stronie, w oddali widzimy krążące i lądujące sępy. Musi tam leżeć jakaś padlina. Zauważamy hienę - biegnie w kierunku sępów. Za chwilę następna hiena zasuwa, potem jeszcze jedna...bardzo się spieszą ;)
Niestety, kierowca nie chciał się zatrzymać, więc zdjęcia tylko takie szczątkowe ;)
Po drodze pojawiły się jeszcze skałki. JEST!!! Król lew, doskonały, wreszcie!!!!!!!!!! Daleko oczywiście, ale ważne, że jest bo już prawie straciłam nadzieję... ;)
Piękny... :)))
Teraz już mogę spokojnie opuścić Serengeti :) Do zobaczenia w Ngorongoro.
Żyrafy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHehe...specjalnie dla Ciebie :) Nie widziałam ich tyle ile w zeszłym roku, ale były! :))))
Usuńjedna nawet do mnie przyleciała :-)
UsuńAsia- nie wiem czy odcinek kompletny, ale pochłonęłam jednym tchem :) Po prostu cudnie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę do pokazania mam :) W Serengeti byliśmy dwa dni. Oby dalszy ciąg również Ci się spodobał :) Dziękuję.
UsuńAsiu piękna wyprawa. Chyba muszę pomyśleć o powrocie do Afryki :) Stęskniłam się za zwierzątkami :) a ten bezkres.......brak słów. Czekam na cd.
OdpowiedzUsuńPs. W życiu nie nakarmię ptaszka haha.
Trzeba naprawdę uważać na tych strażników. Słyszałam historię o grypie ludzi, którzy podjechali pod jakieś krzaczki z lwami, które spały. Zdesperowany turysta w końcu rzucił w lwa skórką od banana ;) Haha - cel swój osiągnął - lew się obudził :))) Tylko tam nie było strażników.
UsuńWow,Asiu pochłonęłam z zapartym tchem.Kolory fauny i flory ,krajobrazy cudo.Odpłynęłam.Co mi najbardziej,,zagrało" 😍wiadomo - ptaszki:) cuudoownee.Dziękuję Asiu .Czekam na kolejne przygody :-)
OdpowiedzUsuńNo tak - Ty i Twoje ptaszki :))) Cieszę się Justyś, że Ci się podoba i że...odpływasz. To dobre na nerwy :)))
Usuńcudowne miejsce , Hania tam chce jechac :))))) a ja Ciebie podziwiam, za chęci, za pasję i za odwagę , a my dzięki temu możemy zobaczyć ten piękny kawałek Świata - tam na pewno tubylcy nie mają nerwic itp .. ;))))), CCCCUUUUUDDDDDDDOOOOOOOWWWWWNNNNNEEEEE
OdpowiedzUsuńJak mają mieć nerwicę skoro wszystko jest "pole pole" ;) Oni mają na wszystko czas :))) A co do wojaży...wiesz Aguś - łazienki mi się sypią, domu nie buduję to jako przedstawiciel rodziny Afrykę zdobywam. Ktoś przecież musi... ;)
UsuńAsiu wiesz, że Afryka to nie moja bajka ale po tym co tu zobaczyłam zaczynam zmieniać zdanie :) Czekam na cd :)
OdpowiedzUsuńGosiu :))) Nie wiem jak Ty, ale ja staram się odnaleźć w każdym miejscu bo piękno jest wszędzie :) Pewnie, że jedne miejsca bardziej nam odpowiadają - inne mniej, ale żeby to stwierdzić, trzeba zobaczyć :)
Usuń