2/23/2017

Filipiny 2017 - Dumaquete



   Po wielu godzinach przebywania w porcie na Siquijor i niepewności jak i strachu przed rejsem promem Montenegro - szczęśliwie dotarliśmy na Negros do Dumaquete.
    Firma całkiem ok - tymi promami też można podróżować 😊 zapłaciliśmy za ten rejs 140 peso /za dwie osoby/. Plan zakładał, że transfer zajmie nam ok. 2 godzin - okazało się, że tych godzin zajął nam o wiele więcej. Sprawdziły się słowa Rafała z Bah'a Baru na Siquijor, który uprzedzał nas, że na Filipinach nie ma czegoś takiego jak rozkład rejsów, a dane wypisane na stronach internetowych można traktować z przymróżeniem oka. Każdego dnia, godziny wypłynięcia danego promu mogą się zmienić. Tylko w danym dniu można być pewnym, że dany prom odpłynie o danej godzinie...a i tak na 100% dowiemy się wszystkiego dopiero w porcie. W czasie rejsu podziwiamy kolejny piękny zachód słońca.




Do Dumaquete dotarliśmy już w ciemnościach.



   Dlaczego wybraliśmy Dumaguete? Popełniliśmy błąd. Bardzo chcieliśmy popływać z żółwiami na Apo Island. Na wszystkich stronach internetowych, we wszystkich poradnikach czytałam, że na Apo trzeba płynąć właśnie z Dumaguete - inaczej się nie da. Dlatego zaplanowaliśmy rejs na tą wyspę, nocleg, następny dzień - pływanie z żółwiami, nocleg i następnego dnia przelot do Cebu. W sumie 3 dni, ale dla żółwi warto! Pisałam w poprzednich postach, że kilka dni przed wylotem na Filipiny /zupełnie przypadkowo/ zorientowaliśmy się, że danego lotu z Dumaguete do Cebu nie ma - anulowali! Nie dostaliśmy żadnej informacji, nikt nas o niczym nie poinformował. Hmm... troszkę nerwowo się zrobiło - zaczęła się korespondencja z linią Cebupacific. Nie odpowiadały nam alternatywne loty, które nam zaproponowali /wszystkie odbywały się przez Manilę i transfer trwał praktycznie cały dzień/. W rezultacie całkowicie zrezygnowaliśmy z biletów - do Cebu dostaniemy się inną drogą. Najważniejsze, że jesteśmy już na Dumaquete i żółwie przed nami! 😀

   Będąc jeszcze w porcie chcieliśmy zorientować się jakie są godziny wypłynięcia, ceny za rejs do Cebu, ale kasy były już pozamykane /czynne do godz. 16/ No trudno. Po negocjacjach wynajęliśmy dwa tricykle /za 200 peso od pary/żeby się dostać do naszego hotelu Wellbeach Dive Resort. Targowaliśmy się trochę bo hotel leży 22 km. od portu. Kierowca powiedział, że ok - zawiezie nas. Ale czy aby na pewno wie gdzie to jest??? Tak tak...jedziemy 😊 Nasz pojazd wyglądał ...jak zabrany ze złomowiska 😉, bagaże były przywiązane sznurkiem...widocznie tak ma być. Malginia z mężem trafili na super egzemplarz tricykla i jak śmignęli to tylko kurz za nimi został 😉 a my jedziemy...i jedziemy...ciemno jak w d...ale ważne, że jedziemy. Silnik zgasł po raz pierwszy - kilka prób i jest ok....jedziemy. Silnik zdycha...ok, jakoś udało się go zapalić. A może trochę paliwa? Pan podjechał na stację, zatankował 1 butelkę po coca coli 😅 ...jedziemy. Bagaże zaraz zgubimy!!! Artur naprężył rękę - ok, jak trzyma to może ich nie zgubimy....jedziemy. A może już przejechaliśmy??? Pan zawija na pobocze, pyta...jedziemy w dobrym kierunku. Silnik zgasł po raz enty...noż kurcze...zaczynam mieć obawy. Pan znowu zjeżdża na pobocze - tym razem siku 😉 Po jakimś czasie kolejny zjazd - znowu pyta o drogę. Jak słowo daję - myślałam, że nie dojedziemy! W końcu widać tablicę z nazwą hotelu 😆 i zdenerwowaną Malginię na drodze - gdzie Wy byliście tak długo?! Uff...ulga. Nie miałam sumienia i dałam panu o 100 peso więcej - dowiózł nas do celu 😊

   Hotel, który wybraliśmy to typowy hotel nurkowy. Wybraliśmy go ze względu na bliską odległość do Apo Island. Prowadzony jest przez ... Holendra? Nie - nie będę zgadywać narodowości Guido. To biały, starszy pan. Jego żona jest Filipinką i podobno jest świetnym fotografem podwodnym. Hotel jak najbardziej na plus - mały, kameralny, bardzo czysty 😊 Od razu po przyjeździe zapisaliśmy się na jutrejszą wycieczkę na Apo.




I zdjęcie z naszego balkonu



   O 7 rano lecimy na śniadanie, a pani informuje nas, że wycieczki na Apo nie będzie bo dalej fale są za wysokie. No nie... to chyba jakiś żart 😭😭😭 Przecież tłukliśmy się tutaj tylko i wyłącznie dla żółwi!!! 😓 Jeśli nie z hotelu to może z jakąś inną firmą wypłyniemy? Niestety - nikt dzisiaj nie płynie. Patrzę w niebo - słońce pięknie świeci - mało chmur, a z żółwi nici...jakieś fatum nad nami wisi 😢 Co robić? Musimy się zastanowić nad transportem do Cebu - jedziemy do miasta!

Najpierw musimy dojść do głównej drogi




Postanowiliśmy jechać lokalnym autobusem. Stanęliśmy na przystanku, przejeżdżały jakieś tricykle, kierowcy zatrzymywali się, ale jak ma być lokalnie to będzie! Nie czekaliśmy dłużej niż 15 minut i przyjechał autobus.
Okolica hotelu





   Do centrum Dumaquete jechalismy ok. pół godziny i zapłaciliśmy całe 25 peso od osoby!!! 😆 W każdym autobusie jest kontroler, który zajmuje się sprzedażą biletów. Po drodze wsiada nadkontroler, który sprawdza kontrolera 😅


   Dojechaliśmy do dworca, zerknęliśmy na rozkład jazdy autobusów - do Cebu było bardzo dużo możliwości jazdy. Biletów niestety nie da się kupić wcześniej, tylko w dniu wyjazdu.
Okolice dworca





   Nie chciało nam się chodzić po mieście, było za gorąco. Ponieważ cierpieliśmy na chroniczny brak słońca - postanowiliśmy wrócić do hotelu i poleniuchować na plaży i przy basenie. Dumaquete widziałam więc tylko za szyby autobusu. Podróż powrotna była wesoła 😊 Kilka osób na dworcu pokazywało nam właściwy autobus, ludzie prześcigali się w niesieniu nam pomocy. W autobusie poprosiliśmy kierowcę żeby zatrzymał się przy dróżce prowadzącej do naszego hotelu...hotel Wellbeach...wellbeach...wszyscy w autobusie powtarzali nazwę naszego hotelu 😅 Podejrzewam, że nawet gdyby człowiek tam chciał się zgubić to mieszkańcy mu na to nie pozwolą 😉

Nasz hotel w całej okazałości



   Przez restaurację przechodzimy na plażę i nagle...wow! Plaża przy naszym hotelu była taka...inna 😊 Inna nie znaczy brzydka, dla mnie była piękna! Chociaż mogłaby być czystsza.




Widać Apo Island - tak blisko, a jednocześnie tak daleko...

Zaglądamy w lewą stronę


I w prawą


Idziemy najpierw w lewo












Robimy przerwę na basen 😃


Ponieważ pływanie z żółwiami przeszło nam obok nosa - trzeba było chociaż wypróbować sprzęt 😉 hehe...zachowujemy pozory :)))




    W międzyczasie, żeby się nie odwodnić... 😉


Pora na prawą stronę plaży







Obserwujemy porozrzucane pułapki na ryby







Dalej było coraz więcej kamieni, ale znaleźliśmy małe bajorko



   Wracamy



Znalezione po drodze




Wieczór jak wieczór, pani zapytała czy zapisujemy sie na następny dzień na żółwie 😠
No jak...przecież jutro wyjeżdżamy 😟 Rano obserwowałam jak się wszyscy szykują do rejsu..oj...to boli 😩






   Pora pożegnać się z Dumaquete. Czy żałuję pobytu na tej wyspie? Tak - żałuję. Napisałam na początku, że to był błąd. Zaplanowaliśmy, że Dumaguete będzie tylko naszą bazą do pływania z żółwiami. Nie planowaliśmy żadnego zwiedzania, chociaż wyspa na pewno na to zasługuje, a szczególnie jej północna część. Przecież wszyscy wiemy jak ważne jest nastawienie 😉 Dopiero po powrocie z Filipin dowiedziałam się, że na Apo można jednak płynąć bezpośrednio z Siquijor - gdybym o tym wiedziała wcześniej, zostałabym na poprzedniej wyspie 3 dni dłużej.
Pojechaliśmy na dworzec w Dumaquete i autobusem firmy Ceres do Cebu. Tą podróż opiszę już w następnym poście 😊







2 komentarze:

  1. No szkoda, że u żółwi nie byliście ... Ale armaty w Dumaguete widzieliście ? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anka :))) No jak mogłabym ominąć armaty...kiedy przejeżdżaliśmy koło nich to od razu pomyślalam o Tobie ;) zakonnice też widziałam ;)

      Usuń

Copyright © 2017 Wojaże Słowików