2/06/2014

Tajlandia - Koh Similan - luty 2014

 

   Po kilku dniach leniuchowania przyszła kolej na Similanki - moje ukochane Similany, o których zawsze marzyłam! A ile się filmów i zdjęć naoglądałam przed wyjazdem...byłam przeszczęśliwa, że tam będę.


   Wybraliśmy opcję 2 dniową z noclegiem w namiotach. Kupowaliśmy w firmie SeaStar. Jeśli chodzi o nocleg to były 3 wersje. Namioty, bungalowy i kajuty na statku. Bungalowy były w naszym terminie zajęte, o noclegu na statku nie było mowy z uwagi na moją chorobę morską - zostały namioty. Wracamy do przeszłości kiedy jeździło się na obozy harcerskie
Na zachętę oczywiście filmik ;)



   Już o 6.15 czekaliśmy przed hotelem na busik, droga czekała nas daleka.
Busik przyjechał, zaczął się objazd po innych hotelach i już w komplecie śmignęliśmy do portu. Po drodze był jeden przystanek na siku
W porcie szok - jak oni się w tym wszystkim łapią? Tłumy ludzi, zgiełk, chaos, a jednak wszyscy się w tym znajdują. I masa, masa chińczyków!
Poobklejali nas naklejkami, dali pić, jeść, sprzęt do snurków łącznie z płetwami, tabletki na...wiecie co i heja! Płyniemy

   Łódź znowu 3 silnikowa, ja znowu siadam z tyłu. Naszym opiekunem na łodzi był, była...trudno określić bardzo sympatyczna osoba, bardzo wesoła. Byliśmy jedyną białą parą na łodzi, sami Chińczycy. Pomyślałam...będzie się działo jak towarzystwo zacznie swoje rzygowinki /bo wszyscy wpierniczali śniadanie w porcie/, ja oczywiście nie
Ale zdarzył się cud jak podczas wyprawy na Phi Phi - nikt nie miał żadnych problemów. Jakieś dziwne to było ;)
Płynęliśmy ok godziny i zaczęły się wysepki. Mieszają mi się te numery wysp więc nie będe ich numerować. Wiem, że spaliśmy na wyspie nr 4






Mieliśmy przerwę na snurki. Pod wodą - w tych miejscach, w których my pływaliśmy, poza jednym żółwiem nie widzieliśmy nic ciekawego - niestety. W jednym miejscu ktoś zaczął wołać na łodzi: rekin! popatrzyliśmy w tą stronę....i możliwe, że to były małe rekinki, ale pewna nie jestem. Potem popłynęliśmy w tą stronę, ale nic nie widzieliśmy. Odnośnie rafy - na pewno rafy na Similanach są tylko w innych regionach, może nurkowie z butlami oglądają takie cuda jak manty czy rekiny wielorybie bo ponoć tam są.
Znajomi byli też na wyspie czy wyspach Surin i mówili, ze baaardzo warto! 




Potem podpłynęliśmy do wyspy nr 4, tam nas wysadzili i mieliśmy odebrać klucze od namiotów i rozgościć się na naszych włościach;)


Weszliśmy w głąb...a tam głośny skrzek nietoperzy





Zauważyliśmy też biegające myszy, ale w zupełności mi to nie przeszkadzało 

Tak wyglądały namioty, nasz był pierwszy z brzegu





   W namiotach były poskładane materace /twarde jak diabli!/ takie śpiworowate kołdry i małe poduszeczki. Były też siatki zabezpieczające, nie było obawy, ze jacyś nieproszeni goście wejdą do środka.
Troszkę pochodziliśmy na razie po plaży, na której nas wysadzili







Na razie na tej głównej plaży było tyle ludzi, ale jak się fajnie wieczorem zmieniło :)  
Potem poszliśmy na obiad, a tam doslownie walka o jedzenie! Jejku, odechciało mi się wtedy jeść. Kolejki,szukanie miejsca...niefajnie


   Więcej zdjęć tam nie robiłam. Po obiedzie pontonami przewieźli nas na statek /nasza łódź odpłynęła/ i popłynęliśmy na kolejne snurki. To był statek, na którym część osób spała i tam jedliśmy kolację, a drugiego dnia śniadanie i obiad. Tam już pojawili się inni biali



i po drodze...






te kamole były niesamowite!







Może powtarzam się z tymi kamieniami, ale wybaczcie...bardzo mi się podobały :)






Po snurkowaniu, na statku zjedliśmy kolację, stateczek bardzo powolutku płynął żeby zahaczyć o zachód słońca



i wracamy na naszą wyspę na nocleg



i ukazuje się taki widoczek...pustawo :)








dobrze, że zabraliśmy ze sobą latarki - poszliśmy na plażę szukać żyjątek


    No i co tu robić jak jest ciemno....poszliśmy do knajpki, ceny drogie, ale wyjścia nie ma, pić trzeba. Nietoperze darły się bardziej niż w dzień, myszy biegały...do łazienki chodziliśmy razem, rozłączaliśmy się tylko tuż przed wejściem. Kibelki .....koszmar. Niektórzy ludzie są jacyś nienormalni. Wchodzę do kibelka, a tam najnormalniejsza wielka kupa obok muszli klozetowej! Wiadomo, że załatwiając swoje potrzeby trzeba wisieć w powietrzu, ale żeby srać obok??? Sorki za dosłowność, ale inaczej się nie da. 
Mąż postanowił się znieczulić żeby jakoś przespać tą noc. 5 Changów wystarczyło :) Ja wzięłam sobie pół tabl nasennej i było ok :) Obudziłam się potem...była chyba 5 rano i chciało mi się siku - nie da rady, sama nie wyjdę! Mąż znieczulony spał jak zabity - kurcze, trzymałam do rana! Ale jaki potem był sprint...hehe
O 7.45 mieliśmy zdać klucze z namiotu i o 8.00 przypłynęli po nas pontonem i zabrali na statek na śniadanko
Ale jeszcze wcześniej zrobiłam kilka zdjęć





oczywiście domek dla duchów musi być




po śniadaniu popłynęliśmy na następne snurki






Płyniemy dalej na kolejną wyspę



Nie pamiętam już na której wyspie /już mi się to miesza/ weszliśmy w głąb i wyszliśmy na przepiękną plażę z drugiej strony





















ech...było tam jak w raju ;) ale my plyniemy dalej







idziemy na punkt widokowy - na boso!
















No i nasza ostatnia wycieczka z Phuket powoli się kończy :( Na plażę podpłynęła po nas już szybka łódź i pora ruszać w drogę powrotną




   W porcie czekały na nas idiotyczne talerzyki z naszymi zdjęciami za 200 B. Wzięliśmy...co mają w koszu wylądować?
I około 21.00 byliśmy w hotelu 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Wojaże Słowików