2/13/2015

Kenia 2015 - Nairobi - Dom Karen Blixen

 
   Niestety - musieliśmy już opuścić Masai Marę, udajemy się znowu do Nairobi. W planie mamy zwiedzanie domu Karen Blixen.                                                                                                                
                                                                                                                      
   Po drodze zatrzymaliśmy się przy przydrożnym sklepie z pamiątkami. Można było tak skorzystać z wc czy napić się kawy. Ceny oczywiście z kosmosu, nie za bardzo chcieli się targować. Widocznie więcej wycieczek tam właśnie się zatrzymuje




Przy tym sklepiku było fajne miejsce na biesiadowanie


a ja sobie pochodziłam po okolicy :)






Jechaliśmy chyba ok. 5 godz. aż dojechaliśmy do fajnego miejsca, chyba Mamba Village - nie pamiętam dokładnie nazwy. Zatrzymaliśmy się tam na obiad. Przyjeżdżały tam szkolne wycieczki z dziećmi. Był to Park z jeziorem, placem zabaw, można było obejrzeć karmienie krokodyli, ale za tą atrakcję trzeba było zapłacić chyba 5$, zresztą odbywało się w określonych godzinach.










Jest to bardzo urokliwe miejsce, można tam naprawdę odpocząć


















Zawiedziona byłam jedzeniem. Gdzieś wcześniej czytałam, że można tam spróbować mięsa z krokodyla czy jakiegoś innego egzotycznego, tymczasem podano nam baraninę, wołowinę i coś tam jeszcze...nie dobre było :(

Przy wyjściu można było sobie zrobić zdjęcia z Masajami /wiecie - Ci faceci to tylko tak do zdjęć byli, dla turystów/ ;)


Wychodzące dzieci były lepszym obiektem do fotografowania :)








Dzieciaki przyjeżdżały takimi kolorowymi autobusami


Potem już pojechaliśmy do Muzeum Karen Blixen. Położone jest w bogatej dzielnicy - tam wszystko nazywa się "Karen" - cała dzielnica, pojedyncze sklepy, gdzie się człowiek nie obrócił to widać było napisy "Karen"



W samym budynku nie wolno robić zdjęć, oczywiście nie wszyscy się do tego stosowali i nasza pilotka strasznie się wkurzała. Trochę wstyd za rodaków.
W budynku bardzo mi się podobało - ładnie mieszkała ta Karen J Można było oczywiście dotknąć oryginalnych spodni Roberta Redforda ;) ponoć na szczęście. Ja nie dotykałam.
Wokół budynku rozciąga się śliczny ogród. Nas oprowadzała pani z taką fantazyjną fryzurą



I obchodzimy budynek dookoła



























Te kobiety kojarzą mi się z jakąś inną epoką ;)


I na tym nasza część objazdowa po Kenii się zakończyła L Nie będzie już zwierzątek, ani tych dużych ani tych malutkich /poza oczywiście małpami, które buszowały po naszym hotelu/
Przewieziono nas na lotnisko gdzie oczekiwaliśmy na przelot do Mombasy. były uściski i podziękowania dla naszych kierowców, jeśli ktoś chciał i był szczególnie zadowolony to napiwek był jak najbardziej wskazany. Na lotnisku doświadczyłam czegoś ciekawego. Otóż przy samym wejściu już sprawdzają bagaże i trzeba przejść przez bramkę. Mój mąż przez bramki przechodzić nie może, wozi ze sobą paszport urządzenia, które ma wszczepione. Zawsze mówi o tym i nigdy nie było problemów, nigdy też nie żądali okazania tego paszportu. Tym razem pan zażądał J Mąż dokument ten trzyma w folii z Warty, podał temu panu, a ten zaczął studiować okładkę ;) Niby czyta i czyta...mąż w końcu otworzył mu ją i wskazał właściwy dokument. Uśmialiśmy się trochę J Druga sytuacja była potem. Kiedy przeszliśmy już przez wszystkie bramki, rozsiedliśmy się przed właściwym gate, nasza pilotka mówi: idziemy zapalić ;) Jak zapalić to ja pierwsza! Pytam: gdzie? A ona: na zewnątrz. Bez paszportu, bez biletu wyszłyśmy z lotniska, zapaliłyśmy, wróciłyśmy...i naprawdę nie miałam przy sobie ani paszportu ani biletu. Ania skwitowała to jednym zdaniem: to jest Afryka! J
Lecieliśmy normalnym, dużym samolotem. Dostaliśmy ciasteczko, herbatkę czy kawę i po niecałej godzince wylądowaliśmy w Mombasie. Żal mi było, że lot odbywał się już gdy było ciemno. Według mapy można było zobaczyć z samolotu Kilimanjaro.
Jeszcze na sam koniec...uważam, że Kenii /mam na myśli safari/ nie da się porównać z żadną inną formą wypoczynku. Jest specyficzne, męczące, ale jakże cudowne! J Codziennie siedzę przed tv i oglądam filmy o zwierzętach, hmm nie wiem już sama czy lepiej mieć wspomnienia czy marzenia? Mam teraz i jedno i drugie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Wojaże Słowików