To już ostatni Park, który odwiedzimy podczas tegorocznej wyprawy do Tanzanii i Kenii. Tsavo West...chcę zobaczyć "czerwone" słonie :)))
Jedziemy już w busikach...Land Cruiser to to nie jest... :(
w styczniu 1983 roku, żeby ochronić teren odgrywający ważną rolę w zaopatrywaniu w wodę wraz
z jego unikalnym środowiskiem naturalnym.
Wzgórza "Chyulu" są wulkanicznym łańcuchem górskim zbudowanym z mieszaniny wulkanicznych stożków i jałowych nacieków lawy, z których najbardziej interesujący jest "Shetani", oznaczający "diabła" w języku suahili.
Kierując się w głąb Tsavo zachodniego zatrzymujemy się jeszcze w Mzima Springs.
W Mzima Springs, na północy parku - woda, która przesączyła się ze Wzgórz Chyulu wytryska spod fałd lawy i tworzy kilka nieskazitelnie czystych stawów. Po Parku chodzi się wytyczonymi dróżkami. Trzeba uważać na dość liczne małpy., szczególnie na pawiany.
Na jeziorku wybudowano "domek" częściowo zanurzony w wodzie. Można z niego obserwować ryby, hipcie czy krokodyle.
Po spacerku wsiadamy do busików i jedziemy już w stronę Lodge w Tsavo
Pojawiają się pierwsze słonie - nie są jednak czerwone...raczej lekko rudawe ;)
I dojeżdżamy do Ngulia Safari Lodge. Jak wszystkie poprzednie miejscówki - Hotel położony idealnie z przepięknym widokiem na Tsavo.
Na tym zdjęciu już widać nasz hotel.
Taki widok miałam z pokoju.
Na te słonie można było się gapić i gapić godzinami... ;) Oczko wodne znajdowało się tuż obok tarasu restauracji i słonie naprawdę tam dopisywały :) W nocy przyszła tam hiena, przyfrunęła sowa...można pooglądać sobie różne zwierzęta. To miejsce mogłam też obserwować bezpośrednio z pokoju.
Przeszłam się z aparatem po terenie hotelu, doszłam do miejsca gdzie jest basen...basen jest, ale pusty :))) Wody w nim nie było :) Za to z tego miejsca można było podziwiać Tsavo z góry :)
Przy basenie wygrzewały się jaszczurki
Na terenie hotelu mieszka też dosyć sporo góralek przylądkowych
Niedaleko oczka wodnego ustawione jest rusztowanie, na którym codziennie obsługa hotelu wiesza kawałek mięsa dla lamparta. W 90% przychodzi... ;)
Posiedzieliśmy wieczorkiem na tarasie, pooglądaliśmy słonie no i oczywiście czekaliśmy niecierpliwie na lamparta. Nawet do wc nie wychodziłam bo może akurat w tym czasie przyjdzie... ;)
A rusztowanie pozostawało puste...
Siedzieliśmy chyba do ok. północy...lampart nie przyszedł. Rano zerknęłam czy ta namiastka mięsa jeszcze wisi - była tam, ale przyciągała tylko ptaki.
Niestety - koty nas olały podczas tego afrykańskiego wyjazdu, a może to ja już mam spaczone podejście to zwierząt...i chcę więcej...i więcej...?
Rano spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w kierunku Mombasy. Oczywiście przejeżdżaliśmy przez teren Parku Tsavo. Ostatni rzut oka na rusztowanie przygotowane dla lamparta i w drogę.
Słoneczko już wschodzi...
Jedziemy dalej
I nagle przez drogę przebiegł nam lampart! Pewnie teraz dopiero zgłodniał i szedł na śniadanko ;) Schował się w trawach - widać, że jeszcze jest młody.
Co jakiś czas widzimy malutkiego dik dika.
I antylopy
Po drodze możemy też podziwiać okazałe baobaby
I wielkie termitiery
Tak sobie myślę jak podsumować ten czas...czas miniony, absolutnie cudowny, magiczny, pachnący, zakurzony, słoneczny, deszczowy... tak właśnie jest - wywołuje we mnie te wszystkie wspomnienia i emocje. Mimo, że przecież widzieliśmy dużo, krajobrazy zmieniały się, każdy Park był inny, zwierzęta też dopisały....ale...no właśnie, zostaje to "ale". Chciałam więcej, chciałam...nie wiem czego chciałam ;) chyba czegoś innego, czegoś zaskakującego, a takich sytuacji nie mieliśmy /może poza Masajami ;)/ Byłam rozczarowana, a teraz, nawet kiedy piszę tą relację uśmiecham się pod nosem. Tęsknię :)))
Cztery słonie, zielone słonie,
OdpowiedzUsuńkażdy kokardkę ma na ogonie,
Ten pyzaty, ten smarkaty,
Kochają się jak wariaty!
Hahaha :))))) Czemu jeszcze Ciebie tam nie było - co???
UsuńCudnie Asia :)
OdpowiedzUsuńDzięki Anti :)
Usuń