Być w tym miejscu, mieć możliwość zobaczenia wielkich stad gnu z góry i nie skorzystać...niemożliwe! Cena przelotu balonem nad Serengeti powala, ale wspomnienia zostaną do końca życia, a ma się je tylko jedno :))
Mogliśmy się zdecydować na przelot będąc na pierwszym campie, w centralnym Serengeti, wybraliśmy jednak opcję przelotu nad Marą. Tak po cichu sobie marzyłam, że może uda się zobaczyć przejście przez rzekę z góry ;) Nie było takiej możliwości, ale o tym dopiero dowiedziałam się od kapitana balonu. Obowiązują przepisy i nawet gdyby antylopy akurat w tym czasie przekraczały rzekę, pilot nie może nad nimi lecieć. Trudno - rozumiem, że ochrona środowiska jest tu na pierwszym miejscu :)
Ok. godz. 5 rano przyjechali po nas pracownicy firmy baloniarskiej. Bez śniadania, tylko po kawce jechaliśmy w całkowitych ciemnościach ok. 40 min. do miejsca, w którym zobaczyliśmy nasz balon. W czasie podróży hipcio przebiegł nam przed samochodem, potem hiena. Po obu stronach drogi obserwowaliśmy świecące się oczy - zupełnie inaczej odbiera się otaczający nas świat po ciemku.
Przez większość lotu lecieliśmy nisko, kapitan pokazywał nam z góry zwierzęta. Na razie jednak słonko wstało i nad sawanną unosiła się mgła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz