Ostatnia noc w Kati Kati...znowu w nocy słychać było hieny. Żal nam opuszczać Serengeti...bardzo żal. Wiemy, że przed nami jeszcze zwiedzanie krateru, ale w głowie już zaświeciło się światełko, że zbliża się koniec tej podróży. Niestety, nie da się zatrzymać czasu. Z campu wyjechaliśmy bardzo wcześnie, przed nami spory kawałek drogi. Jedziemy przez cały czas z otwartym dachem ciągle obserwując zwierzęta...one ciągle tam są! :)) Machamy im na pożegnanie i zjeżdżamy już wąską drogą na dno krateru w NgoroNgoro.
Zjazd w dół zajmuje ok. 20 min i zaczynamy nasze nowe wojaże :)
Nagle zauważyliśmy coś w rowie. A cóż to wystaje?
Postaliśmy tam chwilę i ruszyliśmy dalej. Ciągle mam mieszane odczucia odnośnie NgoroNgoro - to jest przepiękne miejsce, ale...nie wiem jak to wyjaśnić...to jakby zamknięta złota klatka. Mimo, że krater ma ok.260 km² czułam tam tą ograniczoną przestrzeń. Wg mnie było tam mało zwierząt - mało, w porównaniu z 2016r kiedy byłam tam po raz pierwszy. Kishari tłumaczył, że o tej porze roku antylopy przechodzą na zbocza gór, między drzewa. Dziwnie tam było - pusto.
Dojeżdżamy nad jedno z jezior, mamy tu zaplanowany posiłek. Mam na myśli oczywiście pakiety, które zabraliśmy z Kati Kati. Widzieliśmy ludzi, którzy swoje jedzonko jedli na zewnątrz - ich ryzyko. W powietrzu krążą kanie, które potrafią wyrwać jedzenie z rąk.
W jeziorze wypoczywały hipcie :)
Po posiłku jedziemy dalej - w kraterze jeździ się po wytyczonych drogach. A wiecie, że ten krater to jeden z Siedmiu Naturalnych Cudów Afryki? /Kilimandżaro, Rafa Koralowa Morza Czerwonego, Wielka Migracja w Serengeti, Sahara, Wodospady Wiktorii, Delta Rzeki Okawango, Krater Ngorongoro/. Nie widziałam jeszcze Wodospadów Wiktorii i Okawango no i oczywiście na Kilimanjaro nie wchodziłam, widziałam je tylko z daleka :)
Widzimy jakąś samotną antylopę. Po widzianych stadach ten obraz zadziwia.
NgoroNgoro sprawia wrażenie takiego spokojnego, leniwego edenu :))
Tak nam spokojnie minął ten dzień w kraterze. Safari się skończyło 😥 Widzieliśmy bardzo dużo, właściwie wszystko co chciałam zobaczyć! Brakowało może polowania na żywo, ale bez przesady - adrenalina i tak była :) To podróż niepodobna do wszystkich, inna, taka jak lubię :))
Na ostatnią noc zatrzymaliśmy się w Octagon Lodge. Jakie to miejsce jest fajne!!! Wszystkim bardzo polecam!!!
Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Arushy. Mieliśmy dosyć dużo czasu, nasz samolot na Zanzibar odlatywał dopiero popołudniu więc zajechaliśmy jeszcze do wioski Masajów. Moi współtowarzysze chcieli zobaczyć jak żyją, jak mieszkają Masajowie - ja już wiedziałam takie miejsca i jeśli mam być szczera to dla mnie była strata czasu. Typowa wioska pod turystów, dzieci zagonione do prowizorycznej szkoły, wyuczone co maja śpiewać - to wszystko było sztuczne!
Za wstęp do wioski i nieograniczoną możliwość robienia zdjęć płaci się 25$.
Podsumowując część objazdową - firma, którą dla nas wybrała Ania sprawiła się na medal! To Sunny Adventure Safaris Ltd., a Kishari był niesamowity! Przyznam się Wam, że przy pożegnaniu popłynęły łzy. Jeśli ktoś chciałby zwiedzić Kenię lub Tanzanię na własną rękę to szczerze polecam Anię - można do niej napisać na maila /teczowy.pilot@gmail.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz