8/14/2021

Dzień spędzony w NgoroNgoro - lipiec 2021

 Ostatnia noc w Kati Kati...znowu w nocy słychać było hieny. Żal nam opuszczać Serengeti...bardzo żal. Wiemy, że przed nami jeszcze zwiedzanie krateru, ale w głowie już zaświeciło się światełko, że zbliża się koniec tej podróży. Niestety, nie da się zatrzymać czasu. Z campu wyjechaliśmy bardzo wcześnie, przed nami spory kawałek drogi. Jedziemy przez cały czas z otwartym dachem ciągle obserwując zwierzęta...one ciągle tam są! :)) Machamy im na pożegnanie i zjeżdżamy już wąską drogą na dno krateru w NgoroNgoro.

    Zjazd w dół zajmuje ok. 20 min i zaczynamy nasze nowe wojaże :)





Nagle zauważyliśmy coś w rowie. A cóż to wystaje?





    Leniwce jedne... :))

    Postaliśmy tam chwilę i ruszyliśmy dalej. Ciągle mam mieszane odczucia odnośnie NgoroNgoro - to jest przepiękne miejsce, ale...nie wiem jak to wyjaśnić...to jakby zamknięta złota klatka. Mimo, że krater ma ok.260 km² czułam tam tą ograniczoną przestrzeń. Wg mnie było tam mało zwierząt - mało, w porównaniu z 2016r kiedy byłam tam po raz pierwszy. Kishari tłumaczył, że o tej porze roku antylopy przechodzą na zbocza gór, między drzewa. Dziwnie tam było - pusto.



    Dojeżdżamy nad jedno z jezior, mamy tu zaplanowany posiłek. Mam na myśli oczywiście pakiety, które zabraliśmy z Kati Kati. Widzieliśmy ludzi, którzy swoje jedzonko jedli na zewnątrz - ich ryzyko. W powietrzu krążą kanie, które potrafią wyrwać jedzenie z rąk. 


    Pojawiła się tu już komercja - w budce można kupić kawę, herbatę, jakieś batoniki, chipsy lub lody - nie pasują mi w tym miejscu żadne stragany. 


    W jeziorze wypoczywały hipcie :)



    Po posiłku jedziemy dalej - w kraterze jeździ się po wytyczonych drogach. A wiecie, że ten krater to jeden z Siedmiu Naturalnych Cudów Afryki? /Kilimandżaro, Rafa Koralowa Morza Czerwonego, Wielka Migracja w Serengeti, Sahara, Wodospady Wiktorii, Delta Rzeki Okawango, Krater Ngorongoro/. Nie widziałam jeszcze Wodospadów Wiktorii i Okawango no i oczywiście na Kilimanjaro nie wchodziłam, widziałam je tylko z daleka :)

Widzimy jakąś samotną antylopę. Po widzianych stadach ten obraz zadziwia.



W niedalekiej odległości spaceruje hiena



Kolejne bajorko





NgoroNgoro sprawia wrażenie takiego spokojnego, leniwego edenu :))




Tylko co jakiś czas widzimy dowody, że ten eden to nie taki szczęśliwy dla wszystkich



Kierujemy się już do drogi wyjazdowej





    Tak nam spokojnie minął ten dzień w kraterze. Safari się skończyło 😥 Widzieliśmy bardzo dużo, właściwie wszystko co chciałam zobaczyć! Brakowało może polowania na żywo, ale bez przesady - adrenalina i tak była :) To podróż niepodobna do wszystkich, inna, taka jak lubię :)) 
Na ostatnią noc zatrzymaliśmy się w Octagon Lodge. Jakie to miejsce jest fajne!!! Wszystkim bardzo polecam!!! 




Był tam prąd, normalne łazienki, wifi i basen :)) A klimatem bardziej temu miejscu bliżej chyba do Azji :)) 







    Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Arushy. Mieliśmy dosyć dużo czasu, nasz samolot na Zanzibar odlatywał dopiero popołudniu więc zajechaliśmy jeszcze do wioski Masajów. Moi współtowarzysze chcieli zobaczyć jak żyją, jak mieszkają Masajowie - ja już wiedziałam takie miejsca i jeśli mam być szczera to dla mnie była strata czasu. Typowa wioska pod turystów, dzieci zagonione do prowizorycznej szkoły, wyuczone co maja śpiewać - to wszystko było sztuczne!

    Za wstęp do wioski i nieograniczoną możliwość robienia zdjęć płaci się 25$.















    Tak zakończyła się moja przygoda z Tanzanią kontynentalną. Pora na wypoczynek czyli nic nie robienie na Zanzibrze :))
Podsumowując część objazdową - firma, którą dla nas wybrała Ania sprawiła się na medal! To Sunny Adventure Safaris Ltd., a Kishari był niesamowity! Przyznam się Wam, że przy pożegnaniu popłynęły łzy. Jeśli ktoś chciałby zwiedzić Kenię lub Tanzanię na własną rękę to szczerze polecam Anię - można do niej napisać na maila /teczowy.pilot@gmail.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2017 Wojaże Słowików