Moszna to niewielka wieś w województwie opolskim. Miejscowość leży przy drodze nr 409 z Krapkowic do Białej i Prudnika. Do celu prowadzi wiele znaków informacyjnych i dobrze widoczna z daleka najwyższa wieża zamku.
Według niektórych jest to jeden z najpiękniejszych zamków w Polsce, często określany mianem polskiego Disneylandu i rzeczywiście, zbliżając się do zamku trudno oprzeć się wrażeniu, że wkracza się na teren zaczarowanego świata baśni :)) Brakuje tylko Królewny Śnieżki :)
Zamek posiada 99 wież, co odzwierciedlało ilość majątków, które posiadali Tiele-Winclerowie /ostatni właściciele/. Liczba może być zastanawiająca, ale kryje się za nią oszczędność pana Wincklera. W Prusach właściciel 100 i więcej majątków musiał dokładać się do finansowania garnizonu wojskowego. Ilość pomieszczeń też jest symboliczna – w całym zamku jest ich 365. Ja jednak zamek zwiedzałam tylko z zewnątrz, tego dnia miałam jeszcze zaplanowany „spacer” na Kopę Biskupią.
Na większości zdjęć nie widać w ogóle ludzi - dziwne, prawda? ;) Tam na ogół są tłumy, ale nie przed 6 rano!!! ;) Że ja się na to zgodziłam...hehe, sama siebie ostatnio zaskakuję :)) Pobudka o 4 żeby ok. 5.30 być na miejscu - OPŁACAŁO SIĘ! Zero ludzi, światło jak marzenie...tylko troszkę zimno ;)
Czymże byłby zamek bez duchów i mrocznych opowieści? Niezwykłych historii, ocierających się o bajkę nie brakuje. Najważniejsza z nich związana jest z samymi właścicielami. Wkleję wiadomości, które znalazłam w necie. Franz Winckler pracował jako górnik w kopalni w Miechowicach. Był zdolny i pracowity. Po śmierci właściciela kopalni ożenił się z bogatą wdową po nim. Majętną i piękną Marię Aresin nazywano "Różą Śląską". Małżonkom do pełni szczęścia brakowało nie tylko hrabiowskich tytułów i okazałej siedziby. W 1840 roku Franz Winckler z rąk króla pruskiego otrzymał tytuł szlachecki.
W przepięknych, zabytkowych wnętrzach mieści się restauracja i hotel. /Niestety - tym razem oglądałam zamek tylko z zewnątrz/ Kto chce poczuć się jak arystokrata, może zarezerwować pokój w tym okazałym budynku. Niektóre pokoje wyglądają jak dawniej, a marmurowe łazienki i niewiarygodnie potężne prysznice pamiętają dawnych właścicieli. Zamek można zwiedzać z przewodnikiem. Wycieczka wiedzie m.in. przez zabytkową jadalnię, kawiarnię, byłą salę balową, gabinet hrabiego, do kaplicy.
My tymczasem zmierzamy na tył zamku, od strony parku.
Uroczy balkon :))
Schody z tarasu prowadzą do parku
Pora na chwilkę odpoczynku :) Słoneczko zaczyna coraz bardziej grzać, nadal jest pusto, cicho...BOSKO!!!
Jest pięknie, naprawdę nie żałuję tak wczesnego wstawania. Nie wiem czy odpoczywać, czy biegać z aparatem...gdzie się nie obrócę - tam jest pięknie.
Zaraz do tego Parku dojdziemy :)) Na razie jeszcze chwilka w słoneczku...
Nie tylko my wygrzewałyśmy się w ciepłych promieniach :)
Teraz już zostawiamy zamek za sobą i kierujemy się do Parku.
Ponad 100 hektarowy park przyzamkowy założony został na miejscu barokowego regularnego ogrodu o charakterze geometrycznym. Obecnie park w Mosznej nie ma określonych granic. Łączy się on bezpośrednio z otaczającymi go polami, łąkami i lasem. Park jest idealnym miejscem do spacerów. Malowniczo wyglądają aleje, wzdłuż których rosną wiekowe drzewa oraz kwitnące azalie i różaneczniki - to właśnie dla nich tu przyjechałam /między innymi/ :)
Wzdłuż kanałów rosną piękne azalie i różaneczki w kilku barwnych odmianach. Krzewy te zakwitają na przełomie maja i czerwca – wyglądają malowniczo obsypane setkami kwiatów w barwach od białej do fioletowej. W parku odbywa się doroczne Święto Kwitnących Azalii. W tym czasie prezentowane są wystawy plastyczne, odbywają się plenery malarskie oraz popularyzowana jest muzyka kompozytorów polskich i niemieckich.
Można wklejać zdjęcia tych kwiatów bez końca... :)
Kanały poprzecinane są mostkami, moja przyjaciółka wyraziła zgodę na opublikowanie jej zdjęć :)
Szłyśmy tak zygzaczkiem główną Aleją, co jakiś czas wchodząc na jakiś mostek i doszłyśmy do jej końca
Co chwilę oglądałam się - nadal ludzi zero! :)) W tym miejscu zrobiłyśmy sobie kolejny odpoczynek...hehe...dużo tych odpoczynków było ;)
Po jakiejś chwili...kiedy poczułyśmy na sobie mrówki zrezygnowałyśmy z dalszego byczenia się ;)) Taką dróżką wychodzi się na łąkę
A tam znowu nas głupawka dopadła ;)
I tak doszłyśmy do cmentarza
Pora wracać. W tym dniu chciałyśmy jeszcze wejść na Kopę Biskupią więc powoli wracamy...
Zaczynają się pojawiać ludzie :)
Do zamku przylega oranżeria. Przeszła ona gruntowny remont w 2008 r. Można w niej zobaczyć bananowce (Musa) – wytwarzające olbrzymie liście (nawet 2 – 3 m długości) oraz okazałe cibory papirusowe (Cyperus papyrus), potocznie zwane papirusami, a także kolekcję palm i innych roślin egzotycznych. Mi zabrakło czasu żeby obejrzeć te okazy
I widok od frontu
I to by bylo na tyle :) Bardzo zachęcam do odwiedzenia tego miejsca, do zwiedzenia wnętrz zamku bo na pewno warto!
Edit...pod koniec listopada miałam okazję pooglądania troszkę wnętrz zamkowych.
Cudnie, cudnie, cudnie. Joasiu - zazdroszczę i gratuluję fantastycznych fotek. Tak - wczesna pora doskonała na extra sesję zdjęciową. Szkoda, ze tak daleko ode mnie - po dojeździe bez tłumów sie nie obejdzie.
OdpowiedzUsuńCzyli trzeba z noclegiem :) Być może udałoby się spotkać którąś z nieszczęśnic błąkających się po zamku :))) Zamek jak wszystkie inne ma swoje tajemnice ;)
UsuńDziękuję Mariusz, cieszę się, że Ci się podoba :))
Piekne zdjecia , jestem pod wrazeniem ....
UsuńDziękuję bardzo :) Jak światełko poświeci to i zdjęcia ładniejsze
UsuńPiękne światło, warto wstawać wcześnie :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Zdecydowanie warto! Potem można odespać :)
Usuń