Przyszedł czas żeby po chorobie sprawdzić, na ile sobie mogę pozwolić :)) Ostrożnie, powoli, bez zbytniego wysiłku. Beskidy świetnie się do tego nadają, wybierałam łatwe szlaki, z możliwością ewentualnego szybszego zejścia. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona :)) Nie to, że śmigałam tam jak kozica, bo tak nigdy już nie będzie, ale wydolnościowo było super! Gorzej z kondycją - zakwasy dały mi potem popalić ;)
Pogodę mieliśmy w kratkę, jak to we wrześniu. Pierwszego dnia wybraliśmy się do Kaskad Rodła. Odwiedziliśmy też Wodospad Wisełka. Teraz jednak prognoza była o wiele bardziej optymistyczna więc wjechaliśmy wyciągiem, który opisywałam wcześniej w poście o Pętli Cieńkowskiej :))
Bilet w jedną stronę kosztuje 8zł. Samochód można zostawić na parkingu przy dolnej stacji kolejki.
Na górze jest schronisko, do którego tym razem nie zaglądamy. Kierujemy się od razu w lewą stronę i żółtym szlakiem wędrujemy w stronę Baraniej Góry. Uzgodniliśmy, że nie ustalamy celu naszej wędrówki, zawrócimy kiedy będziemy /kiedy ja będę/ mieć dość. Tak nieśmiało sobie marzyłam, że może uda mi się dojść do Magurki Wiślańskiej...niestety, nie tym razem.
Poruszamy się w odkrytym terenie, po obu stronach utwardzonej drogi widać hale i zwierzęta
Krowa szkockiej rasy wyżynnej
Idziemy dalej
Wchodzimy w leśną drogę, a tam po obu stronach... :))
Cudownie!!! Jak iść dalej skoro takie skarby po drodze? ;)) Znalazła się jakaś reklamówka /o zgrozo!/ w plecaku i zaczęliśmy zbierać. Tylko prawdziwki! Maślaki i rydze można było kosić! Gdyby było to typowy wypad na grzybki to kosze byłyby szybko zapełnione. Przed nami jednak było jeszcze kilka km., a grzyby swoje ważyły. Hmm...a może gdzieś je zakamuflować przy drodze? Tak zrobiliśmy :)) W charakterystycznym miejscu, w jagodzinach, przykryte korą - nic nie było widać! ;))
A jeśli ktoś je znajdzie i zabierze? No to się ucieszy :))))) Po kamuflażowej akcji idziemy dalej.
W kilku miejscach po drodze można odpocząć na specjalnie przygotowanych ławeczkach lub na zwykłych pniach. Kawa z termosu smakuje wtedy wybornie!
Po ok. 4 - 5km dochodzimy do skrzyżowania szlaków. My w dalszym ciągu będziemy wędrować żółtym, który przez kawałek ostro pnie się do góry przez las.
Możemy podziwiać Magurkę Wiślańską i Baranią Górę
Pora ruszać dalej. Po kolejnych 2 km docieramy na Gawlas
Nie jest to jakiś wybitny szczyt, najczęściej przechodzą tędy turyści wędrujący ze Skrzycznego na Baranią Górę lub w odwrotnym kierunku. Gawlas ma 1077 m n.p.m. i ja osobiście nie czułam, że stoję na jakimś tam szczycie. Stałam po prostu na grani rasowy turysta powinien pójść dalej. "Rasowy" to nie ja :)) Musiałam tutaj odpocząć i nabrać siły do drogi powrotnej.
Widoki oczywiście przepiękne!
Droga na Zielony Kopiec
Po odpoczynku, posileniu się ruszamy w drogę powrotną
Czy nasze grzyby uchowały się? Są! :)) Nikt ich nie zauważył :)) Kolacja była przepyszna!!!
Tymczasem słońce było już coraz niżej, temperatura też mocno spadła. Wyciąg w Cienkowie był już nieczynny więc musieliśmy drogę powrotną zmodyfikować. Ze szlaku odbiliśmy w stronę ul. Cieńkowskiej. W sumie zrobiliśmy tego dnia ok. 15 km i dla mnie to było max. tego, co w tej chwili jestem w stanie osiągnąć.
I ja i moi towarzysze wycieczki byliśmy bardzo zadowoleni! :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz